wtorek, 17 kwietnia 2012

Wspomnien czar

Przez dwa ostatnie dni strasznie wzielo mnie na wspomnienia i przez to prawie co chwila wybuchalam placzem :) A zaczelo sie wczoraj po przebudzeniu gdy weszlam do kuchni, zeby zabrac sie za sniadanko i pomyslalam o moim Mezu. Moja pierwsza mysla bylo ze strasznie go kocham, ze jest miloscia mojego zycia, moim szczescie, aniolem dzieki, ktoremu mam niebo na ziemi. Ze teraz to juz bedziemy rodzinka, ze spelnia sie nasze marzenie i wtedy dzidzia mnie kopnela a mnie od razu polecialy lzy :)

I tak caly dzien wspominalam jak to wszystko sie zaczelo miedzy nami, ze gdyby nie moja uparta natura dzisiaj nie bylibysmy malzenstwem. Bo moj Maz (wtedy "chlopak") urapcie twierdzil ze jest dla mnie za stary (17lat roznicy), a dla mnie to nie mialo absolutnie zadnego znaczenia. Pokochalam go bardzo mocno i wiedzialam ze albo ten albo zaden inny. No i udalo sie, jestesmy dzisiaj szczesliwym malzenstwem, chociaz mielismy do pokonania wiele przeszkod, ale to juz za nami. I teraz czekamy na nasze wspolne dzieciatko (Maz ma juz syna z pierwszego malzenstwa).

Wogole odkad wyszlam za Jurka bardzo czesto przechodzi mi przez mysl, ze mam ogromne szczescie bo moim mezem jest moj najlepszy przyjaciel, ze kocha mnie taka jaka jestem, a daleko mi do idealu, ze potrafimy ze soba rozmawiac i milczec, ze potrafimy sie smiac i kochac, ze jest tak jakbysmy pobrali sie wczoraj :) a niebawem minie nam juz dwa latka :) swiezynki z nas to prawda :) Cudowne to uczucie kochac tak mocno i byc kochana rownie mocno. Dzieki niemu  wyzbylam sie wiekszosc kompleksow, pokochalam siebie bo widze w jego oczach, ze dla niego jestem najpiekniejsza kobieta na swiecie :)

Do szczescia brakowalo nam tylko malenkiego cudu, malej kruszynki, ktora tylko by scementowala nasz zwiazek. Jednak pojawil sie problem. Bedac jeszcze w Polsce chodzilam dosc czesto do ginekologa przez moje niereguralne miesiaczkowanie. U mnie okres wystepowal co ok 3,4 mce, czasami nawet dluzsze przerwy sie zdarzaly. Leczylam sie przez jakis czas w klinice nieplodnosci, gdzie badano mnie w kierunku pcos (policystyczne zapalenie jajnikow) ale wykluczono. W sumie najwiekszym problemem byla zbyt duza waga, ale mysle ze nie byla ona tak wielkim problemem, bo przeciez niektore "wieksze" kobieta maja normalne miesiaczki. Byl czas ze strasznie "przytylam" choc jadlam normalnie, a czulam sie taka wielka. Kuzynka ktora pracuje w tej klinice pewnego razu stwierdzila ze moze to byc tzw. tycie z powietrza i moge miec problem z hormonami. I tak trafilam do "Invicty", gdzie badano mi wszystki hormony. Okazalo sie wtedy, ze mam za wysoka prolaktyne. Dostalam tabletki (bardzo drogie!!) ktore uregulowaly prolaktyne, ale okazalo sie ze mam bezowulacyne cykle i ciezko bedzie mi zajsc w ciaze. Nie bylam jeszcze mezatka wiec tak naprawde nie przejelam sie tym az tak bardzo. Jednak moje wizyty skonczyly sie bo wyjechalam do Niemiec i tak szczerze mowic zakonczylam swoje leczenie. Wyszlam za maz i wtedy sie zaczelo. Miesiaczka pojawiala sie jak chciala, my staralismy sie o dzieciaczka miesiac, dwa, trzy, pol roku. W koncu zaczelismy maraton po lekarzach. Najpierw ginekolog, ktory od razu powiedzial ze musze troche schudnac (jakies 10-15 kg). Wyslal mnie na zrobienie badan ogolnych a meza do urologa na badanie spermy. U meza wszystko ok, u mnie w sumie tez. Wiec gdzie byl problem? Mysle ze on byl w mojej glowie, ze tak bardzo chcialam tego dziecka, ze strasznie mnie to dolowalo ze nam sie nie udaje. Balam sie ze jednak to we mnie tkwi problem, ze jestem za gruba, ze to jest wlasnie winowajca- moja tusza. Nie poszlam wiecej do lekarza, powiedzialam sobie ze pierw troche schudne, i tak udalo mi sie zrzucic ok 9 kg. Ale nadal nie poszlam do lekarza. Odkladalam to jak moglam, tym bardziej ze miesiaczka poawiala sie od czasz do czasu. I musze powiedziec ze w zeszlym roku, tak mnie wiecej we wrzesniu odpuscilam sobie. Powiedzialam sobie ze skoro na razie nie mozemy miec dziecka niech tak bedzie, ,niech rok 2012 bedzie moim rokiem, ze sprobuje dalej schudnac, ze poszukam pracy, ze pojde do szkoly jezykowej, nacieszymy sie jeszcze soba. I tak w 18 stycznia okazalo sie, ze jestem w ciazy. Wychodzi na to ze do zalodnienia doszlo w ok. polowie listopada (ja mam 11go urodziny) a termin porodu wyszedl na 9 sierpnia (6 sierpnia bedziemy obchodzic 2ga rocznice slubu).

Wiec nasze dziecie jest cudem, spelnieniem marzen i najcudniejszym prezentem od losu...

Ech starczy na dzisiaj:)
pozdrawiam :)
carolyna

4 komentarze:

  1. Cudnie się czyta o szczęściu innych :) Też obwiniałam siebie, że za gruba itd. a jednak mimo wszytko zaszłam w ciąże :) Przede wszystkim zrobiłam porządek we własnej głowie, pogodziłam się z pewnymi kwestiami, kompleksami - polubiłam siebie i tadammmm :) urwis rośnie w moim brzuchu :) uwielbiam jak do mnie puka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj ja tez to uwielbiam :) wczoraj koleje cudowne wzruszenie, mowie do Malenstwa, ze mamusia z tatusiem tak e kochaja, czekaja z niecierpliwoscia zeby je poznac i w odpowiedzi dostaje delikatne kopniaczki, ktore mowia ze ja tez chce was poznac :):) mysle ze to ze sobie odpuscilam, nie naciskalam duzo pomoglo :)

    OdpowiedzUsuń
  3. mój mały wczoraj nic a nic się nie ruszał....już prawie płakałam że coś jest nie tak ale na szczęście 10min temu zapukał kilka razy :) jakie to cudowne uczucie :) My jak byliśmy rok temu tak maksymalnie na tym skupieni to nic nie wychodziło, grudzień był dla mnie przełomowym miesiącem. I to wtedy się zaczęło :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanie nie martw sie czasem tak jest ze Malenstwa nie daja sie wyczuc. ja czasem tez sie martwie czy wszystko jest ok a jesli nie puka nikt w brzuszek pije szklanke wody i czekam na sygnal, zazwyczaj to pomaga, albo cos slodkiego :)

    OdpowiedzUsuń